Ciekawe miejsce w Wielkopolsce na weekend
Dawno, dawno temu… tak zaczyna się każda niemal baśń czy legenda. A że lubimy takie historie, wybieramy się na wycieczkę w okolice Gniezna, penetrując miejsca nieoczywiste. Inspiracją staje się wytyczony w 2015 r. na terenie powiatu gnieźnieńskiego Szlak śladami mitów i legend, na którym znalazło się kilka miejscowości z niezwykłymi historiami. Niektóre z nich oparte na faktach, inne tłumaczące legendą niezrozumiałe przez prostych ludzi niezwykłe zdarzenia. Wybieramy tylko niektóre z nich, dokładając kilka miejsc „od siebie”.
Waliszewo
Gdzieś na polu odkryto ludzkie kości…
Wyprawę rozpoczynamy w Waliszewie, gdzie przy drodze kłania nam się sympatyczny karczmarz. Uśmiecha się życzliwie, częstując garncem piwa. Ale ten uśmiech to tylko pozór grzeczności, bo w drugiej ręce schowanej za plecami trzyma… siekierę (!). Nie bez przyczyny znalazł się na szlaku mitów i legend. Legenda bowiem głosi, że niegodziwy karczmarz zabijał samotnie podróżujących gości, a ich ciała zakopywał w ziemi. Opowieść ta powstała, gdy w okolicy natrafiono na ludzkie kości, a jak się później okazało, pochodziły one z dużego wczesnośredniowiecznego cmentarzyska i nie miały nic wspólnego z miejscowym karczmarzem. Karczma stała w tym miejscu do 1840 r., kiedy spłonęła. Nowej nie postawiono, a zła sława i nazwa Czerwona oberża przetrwały do dzisiaj.
Zakrzewo
Jedziemy dalej. Aby trafić do pomnika, wpisujemy do nawigacji hasło Zielarki z Gorzuchowa. Bez podpowiedzi trudno byłoby dotrzeć na miejsce. Po drodze mijamy Zakrzewo, gdzie znajduje się piękny XIX-wieczny pałac, wybudowany przez Albina Węsierskiego. Widzimy go niestety tylko przez płot, bo dla zwiedzających jest niedostępny. Zachwycają nas za to kamienne zabudowania gospodarcze z zachowanymi oryginalnymi napisami Olejarnia i Gorzelnia.
A to ciekawe!
Albin Węsierski wykupił z rąk pruskich wyspę Ostrów Lednicki z zachowanymi reliktami grodziska z czasów Mieszka I. Miejscowa ludność traktowała prastare, pamiętające czasy Mieszka I budowle, jako źródło taniego materiału budowlanego. Dzięki przejęciu wyspy i objęciu jej ochroną, Węsierski uratował od zagłady bezcenne pamiątki 1000-letniej historii państwa polskiego.
Gorzuchowo
Zielarki z Gorzuchowa
Dalej kierujemy się wskazaniami nawigacji, która kieruje nas poza zabudowania Gorzuchowa. Tutaj przy samotnym gospodarstwie kolejny pomnik, tym razem pięknej, młodej dziewczyny. Do jej nóg łasi się kot, w rozpuszczonych włosach ukrył się ptak, a w ręku trzyma zioła. Urocze miejsce – można by pomyśleć, gdyby nie ponura historia o zielarkach z Gorzuchowa, która się z nim wiąże.
To właśnie tutaj w 1761 r. spalono na stosie dziesięć kobiet posądzonych o czary. Najmłodsza z nich miała zaledwie trzynaście lat (!).
Do miejsca, w którym faktycznie płonął stos kieruje strzałka. Nazwano je Kuś. W ostatnich latach zostało ono uprzątnięte, ustawiono tam krzyż, wokół którego ułożono dziesięć kamieni – osiem dużych i dwa mniejsze. Symbolizują one uśmiercone kobiety – osiem dorosłych i dwie dziewczynki. Wcześniej w wykonanym w tym miejscu wykopie odkryto pozostałości spalenizny, osmalone kamienie…
Sokolniki
Barokowe skarby i Tarcza olbrzyma
Dalej jedziemy do Sokolnik. Drewniany kościółek z przełomu XVII/XVIII w. zastajemy otwarty. Wieża co prawda w remoncie, ale wnętrze cudnej urody, bogate wyposażenie i ta niezwykła atmosfera charakterystyczna tylko dla drewnianych budowli. Wewnątrz zachowało się oryginalne, jednolite barokowe wyposażenie. Wśród polichromii nad wejściem XVIII-wieczna scena męczeńskiej śmierci św. Stanisława biskupa. Ciekawostką są wizerunki dwóch proboszczów – fundatorów kościoła: Adama Grudowicza i Wawrzyńca Kłosowskiego umieszczone w narożach nad łukiem tęczowym, ale od strony prezbiterium. Wiele elementów barokowych zdobień, rzeźby, obrazy… Ale mimo tego bogactwa, najbardziej wpadają mi w oko główne drzwi wejściowe, również z XVIII – wieczną dekoracją i oryginalnymi, kowalskiej roboty okuciami.
Ale to nie koniec atrakcji w Sokolnikach. Na polu niedaleko kościoła (500 m polną drogą) znajduje się jeden z większych głazów narzutowych w Wielkopolsce. Jest naprawdę duży – w obwodzie ma 16,5 metra. Szacuje się, że jego masa może wynosić nawet 200 ton! To tyle, co dwie przeciętne lokomotywy (!) Ze względu na kształt nazwano go Tarczą olbrzyma. Jego obecność w tym miejscu tłumaczy legenda, wg której głaz ten miały porzucić złośliwe biesy niosące go do Gniezna, aby zniszczyć katedrę. Prawda oczywiście jest zupełnie inna i odsyła nas do ostatniego zlodowacenia, w czasie którego wycofujący się lądolód pozostawił na wielkopolskich polach takie właśnie „pamiątki” przywleczone tu ze Skandynawii. W czasie II wojny światowej Niemcy próbowali go rozkruszyć przy pomocy materiałów wybuchowych, ale na szczęście im się to nie udało. Pozostałością po tych zabiegach jest spora rysa w kamieniu.
Hyćka wielkopolska
Po drodze mijamy kwitnące krzaki czarnego bzu, w gwarze poznańskiej nazywanego hyćką. Nie możemy się powstrzymać i rwiemy pachnące kiście kwiatów, aby po powrocie do domu przerobić je na sok. Przyda się na jesienne przeziębienia.
Przepis na syrop z kwiatów czarnego bzu
35 dużych kwiatostanów czarnego bzu
4 kg cukru
4 cytryny
1 opakowanie kwasku cytrynowegoZagotować 4 l wody z cukrem. Wyłączyć gaz i dodać pokrojone w plastry i obrane ze skórki cytryny i kwasek cytrynowy. Dodać kwiatostany, zamieszać i wstawić na 5 dni do lodówki. Od czasu do czasu zamieszać. Przecedzić i zlać do słoików. Na wierzch każdego słoika dodać łyżkę spirytusu. Przechowywać w lodówce. Nie gotować.
Modliszewo
Zbój Maciej z Modliszewa
Kolejny punkt na naszej trasie to Modliszewo. I tu dobrze wspomóc się nawigacją wpisując hasło Pomnik zbója Macieja, który stoi tuż przy miejscowej straży pożarnej.
Zbój z Modliszewa musiał być pewien własnej siły, bo działał w pojedynkę. Zasadzał się przy trakcie wiodącym do Gniezna i tam łupił podróżnych. Kiedyś w jego sidła wpadli przybysze ze słonecznej Italii, wiozący niemały zapas toskańskiego wina. Kupcom udało się ujść z życiem, ale zawartość wozów wpadła w ręce zbója, który natychmiast zaczął degustować nową zdobycz na własną zgubę. Pijanego Macieja bez trudu udało się złapać, a za popełnione niegodziwości stracono go na gnieźnieńskim rynku.
Tyle mówi legenda. Dla nas zapasów toskańskiego wina już nie starczyło, więc ruszyliśmy w dalszą drogę. A że droga przebiegała przez Gniezno, a dzień był ciepły i słoneczny… Dzień Dziecka uczciliśmy w miejscowej lodziarni 🙂 i tyle nas było w Gnieźnie widać.
Drachowo
Trójgłowy smok z Drachowa
Kolejny punkt to Drachowo, gdzie czekał na nas trójgłowy smok, tuż obok Domu Seniora. Smok okazał się niegroźny, choć legenda mówiła co innego. Nazwa miejscowości pochodzi z j. niemieckiego Drachenberg czyli Smocza Góra. Miał tu dawno temu żyć smok, który zabijał miejscowych wieśniaków. Dał mu radę dopiero miejscowy bartnik, który tak długo karmił smoka miodem pitnym, mięsiwem i wódką, aż ten padł z przepicia. Ponoć niedaleko Drachowa udało się znaleźć kości potwora i jego wielkie zęby, co było początkiem narodzin legendy 🙂
Lawendowe Zdroje w Pakszynie
Przed nami jeszcze jeden punkt trasy – Lawendowe Zdroje w Pakszynie koło Czerniejewa. Mamy nadzieję, że zobaczymy kwitnące lawendowe pole, ale musimy uzbroić się w cierpliwość. Jeszcze co najmniej dwa tygodnie do pełni rozkwitu. Przemiłej pani Paulinie obiecujemy, że jeszcze tu wrócimy 🙂
W drodze do domu chcemy jeszcze rzucić okiem na pałac w Czerniejewie. Niestety trwają akurat przygotowania do lokalnego festynu. Przed bramą wjazdową rozstawiona scena, z której słychać już miejscowe zespoły przygotowujące się do występu. Od pani z Urzędu Miasta otrzymuję ulotkę z grą terenową, którą próbujemy rozwiązać. Niestety wskazówki kierunku są mało precyzyjne, więc wycofujemy się zanim pogubimy się na dobre.
PS. Do Pakszyna udało nam się dotrzeć po dwóch tygodniach i … sami zobaczcie 🙂 Nie dość, że lawenda już zakwitła (choć do pełni rozkwitu jeszcze trochę brakuje), to odwiedziliśmy jeszcze suszarnię i destylarnię lawendowego olejku. A w sklepiku zaopatrzyliśmy się w lawendowe olejki i napełniliśmy woreczki lawendowymi kwiatkami. Lawenda działa uspokajająco, wyciszająco, wspomaga dobry sen, a więc… dobranoc 🙂
1 Komentarze
obudzeni.net
Niezwykle ciekawe i takie szczere.
Dziękuję