Legenda o poznańskim ratuszu i królu kruków
Dawno temu, kiedy Poznań mieścił się w obrębie murów miejskich, a jego zabudowę w dużej mierze stanowiły drewniane domy, ludzie najbardziej bali się ognia i zarazy. Pożar w mieście niszczył w mgnieniu oka dorobek życia wielu pokoleń. Dlatego na wieży ratusza nieustannie chodził strażnik, który dniem i nocą obserwował miasto i jego okolicę. Sprawdzał czy do murów miasta nie nadciąga wróg, ale przede wszystkim, czy w mieście nie wybuchł gdzieś pożar. Strażnik spędzał na wieży całe dnie, a w pracy często towarzyszył mu jego syn Bolko.
Bolko i kruk
Bolko był chłopcem o niespotykanej wrażliwości na cudze nieszczęście, a szczególnie na krzywdę zwierząt. Zawsze wyszukał jakiegoś psa z kulawą nogą, innym razem karmił małe kotki, porzucone przez matkę, a jeszcze innym razem poskładał złamane skrzydło gołębia. Zwierzęta wyczuwały w nim wielkiego przyjaciela i przychodziły do chłopca ze swoimi nieszczęściami.
Pewnego dnia, kiedy razem z ojcem obserwował miasto, wprost pod jego nogi spadł ranny kruk. Ptak był mocno poobijany, a na domiar złego miał w kilku miejscach złamane skrzydło. Widać było, że musiał stoczyć walkę na śmierć i życie. Bolko wziął ptaka na ręce i zaniósł do swojej komórki. Tam opatrzył jego rany, nastawił złamania, postawił obok miseczkę z wodą i czekał, czekał, czekał…
Wdzięczność kruka
Wiele dni minęło zanim ptak zaczął dochodzić do zdrowia, aż pewnej nocy Bolka obudził szelest na posłaniu ptaka. Kiedy otworzył oczy zobaczył karzełka w królewskim płaszczu i koronie na głowie, który przemówił ludzkim głosem:
– Bolku, chciałbym Ci podziękować za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Musisz wiedzieć, że nie jestem zwykłym krukiem, ale ich królem. My kruki mamy doskonałą pamięć i nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłeś. Zostawię Ci na pamiątkę małą, srebrną trąbkę. Jeśli kiedykolwiek będziesz w potrzebie, zagraj na niej, a przybędę Ci na pomoc wraz z moimi poddanymi. A teraz żegnaj!
Po tych słowach, karzełek ponownie zmienił się w kruka, wskoczył na parapet okna i odfrunął. Bolko przetarł oczy ze zdumienia. Wydawało mu się, że to był tylko sen, ale kiedy spojrzał na posłanie kruka, w świetle księżyca błyszczała mała, srebrna trąbka.
Mijały lata
Mijały lata. Bolko sam został strażnikiem na ratuszowej wieży i tak jak jego ojciec przed laty obserwował czy miasto jest bezpieczne. Pewnego dnia na horyzoncie dostrzegł majaczące czarne kształty, które z każdą chwilą przybliżały się do miasta. Z każdą chwilą i ze wszystkich stron! Wróg podchodził pod miasto!
Alarm! Alarm! Wróg nadciąga!
Mieszkańcy rzucili swoje zajęcia i ruszyli na mury. Bramy zawarto i wszyscy szykowali się do obrony, a wróg z każdą chwilą był coraz bliżej. Co gorsza, ilość nadciągającego wojska nie pozostawiała złudzeń, co do losu miasta…
Wtedy Bolko przypomniał sobie kruka i jego obietnicę. To była ostatnia szansa! Pobiegł do dawnej komórki, gdzie w skrzyni leżały różne pamiątki z dzieciństwa. Wśród nich, na dnie skrzyni dostrzegł ciągle jeszcze błyszczącą małą srebrną trąbkę. Wydawała się dziwnie mała, w dorosłej już męskiej dłoni Bolka…
Hejnał
Stanął na ratuszowej wieży i zagrał prostą melodię. I jeszcze raz i jeszcze i jeszcze – na cztery strony świata. Kiedy umilkły ostatnie dźwięki melodii, zaczęły nadlatywać ptaki. Początkowo kilka, ale z każdą chwilą ich przybywało. Wkrótce całe niebo zasnuło się tysiącami nadlatujących ptaków, które z furią rzuciły się na atakującą miasto armię. Bolko oniemiały patrzył jak ptaki walczą z wrogiem i jak go pokonują.
Poznań był ocalony!
Od tego czasu codziennie z ratuszowej wieży o godz. 12 w południe jest grany hejnał, taki sam, jakim Bolko przywołał na pomoc króla kruków. Nie wierzysz? Przyjdź na Stary Rynek w południe i posłuchaj.
Z poznańskim ratuszem związana jest jeszcze legenda o poznańskich koziołkach
0 Komentarze