Kamień Świętego Wojciecha
Kiedy św. Wojciech przybył do księcia Bolesława Chrobrego zaczął głosić w jego krainie Słowo Boże. Minęło wprawdzie trzydzieści lat od chrztu który przyjął Mieszko I – ojciec księcia, ale wciąż jeszcze wielu było niedowiarków, wielu wyznawało starą wiarę ojców. Wędrował tedy Wojciech po kraju nawracając i chrzcząc Polan. Dotarł też w okolice dzisiejszego Wągrowca, gdzie ludzie chętnie słuchali płomiennych kazań. Ponieważ był człowiekiem mizernej postury, szukał zawsze jakiegoś naturalnego wzniesienia, skąd lepiej było go było widać i słychać. Tak też było i tym razem. Wspiął się na leżący tu od wieków ogromny głaz, skąd przemawiał i głosił kazania.
Gdy nadszedł czas rozstania, Wojciech udał się do kraju pogańskich Prusów, aby i ich nawrócić na chrześcijańską wiarę. Kiedy po pożegnaniu ludzie wrócili do kamienia, spostrzegli, że na jego powierzchni pozostały odciśnięte ślady stóp.
Wkrótce dotarła do nich smutna wieść, o męczeńskiej śmierci świętego męża i wykupie jego ciała za wdowi grosz. Postanowiono wtedy przetransportować ogromny głaz do Gniezna, gdzie złożono jego szczątki. Zbudowano ogromne sanie i z nastaniem zimy, kiedy tęgi mróz skuł ziemię lodem zaprzęgnięto do nich pięćdziesiąt par wołów i z ogromnym trudem ruszono głaz z miejsca. Nie ujechano daleko, gdy już po kilkuset metrach sanie pod wpływem ogromnego ciężaru zapadły się w grząski grunt i wtedy już żadna siła nie była w stanie ruszyć kamienia.
Z nastaniem wiosny spod głazu wytrysnęło źródełko krystalicznej wody, która miała cudowną moc. Ktokolwiek przemył nią chore miejsce i wezwał pomocy św. Wojciecha natychmiast odzyskiwał zdrowie. W szczególny zaś sposób leczono tutaj choroby oczu. Działo się to tak długo, dopóki pewien kpiarz i niedowiarek nie przemył oczu swojego niewidomego konia. Od tego czasu źródełko straciło swoją moc i już nigdy więcej nie wydarzył się tutaj żaden cud.
Wiele jest legend o św. Wojciechu, ale jego prawdziwa historia jest chyba jeszcze bardziej barwna i niesamowita 🙂
Historia prawdziwa
Głaz św. Wojciecha znajduje się nieopodal kościoła w Budziejewku (pow. wągrowiecki) i jest jednym z wielu pochodzenia lodowcowego w naszym regionie (przeczytasz o tym tutaj). Pod względem wymiarów zajmuje drugie miejsce po głazie św. Jadwigi z Gołuchowa. Jego obwód wynosi 20,5 m, szerokość 4,7 m i wysokość 4 m, z czego ponad powierzchnię wystaje zaledwie 130 cm.
Jego piękną czerwoną barwę widać tylko w wąskim pasie tuż przy ziemi, gdyż prawie w całości jest porośnięty przez szare porosty.
A to ciekawe!
Głaz został objęty ochroną już 1840 r. z inicjatywy okolicznych chłopów. Wpisano go wtedy do księgi wieczystej w Sądzie Powiatowym w Wągrowcu, gdzie objęto go ochroną po wieczne czasy. Tym samym jest to najstarszy obiekt przyrodniczy w Wielkopolsce chroniony prawem.
Gdzie jeszcze w Wielkopolsce znajdziecie pomnikowe głazy? O tym przeczytacie w oddzielnym wpisie.
Drogi Czytelniku,
Jeśli podoba Ci się to, jak piszę, jeśli zainspirowałam Cię do wyruszenia na wielkopolskie ścieżki, jeśli chciałbyś aby powstało więcej podobnych artykułów, możesz postawić mi kawkę 🙂
Każdy, najmniejszy nawet gest sympatii, komentarz, polubienie na fb czy Instagramie są dla mnie sygnałem, że to co robię ma sens.
0 Komentarze