Działo się to dawno temu, kiedy na tronie polskim zasiadał Odon, syn Mieszka III. W okolicach Lutyni dobrze się ludziom działo. Lasy pełne zwierza, rzeczka Lutynka napędzała okoliczne młyny, a z ziemi wydobywano rudę żelaza, którą w kuźniach przerabiano na narzędzia i zbroje. Wszystkim żyło się zdrowo i dostatnio. Mieszkańcy bogacili się, domy lepsze pobudowali, a skrzynie zapełniały się dukatami.
W końcu poczuli się tak bezpiecznie, że powoli jeden po drugim zaczęli zamykać kuźnie i warsztaty, a zgromadzone dobra coraz chętniej wydawano na liczne uciechy. Coraz lepiej miał się też miejscowy karczmarz, u którego gospodarze coraz chętniej przepijali zgromadzone zapasy. Nie pomnażane dobra zaczęły się kurczyć, ale trudno było zaprzestać zgubnych zwyczajów. Miejscowe kobiety coraz częściej płakały, gdy ojcowie i mężowie ostatnie pieniądze przepijali, a jeszcze wciągali do nałogu swoich synów.
Udały się w końcu kobiety do miejscowego plebana Macieja. Ten bogobojny kapłan otaczał swoich parafian opieką i co niedzielę wyruszał na swoim osiołku na objazd parafii z sakramentami. Na szyi osiołka zawiesił dzwonek, dzięki któremu z daleka już było go słychać. Jednak na ten dźwięki pijący w karczmie mężczyźni drzwi zamykali i jeszcze głośniej śmiali się i bawili, aby zagłuszyć nie wiadomo czy bardziej dzwonek, czy wyrzuty sumienia…
Pewnego dnia razem z mężczyznami siedział w karczmie Bogudar – młody chłopak, który źle się czuł w towarzystwie pijących kompanów, jednak nie potrafił wyrwać się spod ich kurateli. Był to akurat ciepły czerwcowy dzień, kiedy w kościele obchodzono Święto Bożego Ciała. Ucztujący mężczyźni za nic mieli świętą tradycję. Jednak Bogudar pomiędzy głosami uczty usłyszał dobiegający z dworu dźwięk plebańskiego dzwonka. Przypomniał sobie słowa matki, która prosiła i przestrzegała, aby uczcić dzień święty i zawsze oddawać cześć Bogu.
Wybiegł więc w karczmy akurat w momencie gdy drogą przejeżdżał stary pleban z Najświętszym Sakramentem. Padł Bogudar na kolana, pochylił głowę na błogosławieństwo i zastygł w modlitwie. Jak przez mgłę usłyszał huk, a kiedy podniósł głowę, nie było już karczmy, a wokół panowała niczym nie zmącona cisza. Obrócił się, a w miejscu karczmy ujrzał ogromny głaz, którego kształt do złudzenia przypominał spadzisty dach krytej strzechą karczmy. Wraz z nią przepadli wszyscy biesiadujący mężczyźni.
Ponoć, kiedy w Boże Ciało przyłożyć ucho do kamienia, można jeszcze usłyszeć głosy biesiadujących mężczyzn… A na pamiątkę pobożnego młodzieńca nazwano kamień Bogudar i tak zostało do dzisiaj.
Głaz Bożydar podlega ochronie jako pomnik przyrody, a został tu przywleczony przez lądolód skandynawski (przeczytasz o tym tutaj). Jego obwód wynosi 15,7 m, a wysokość 2,15 m. Można go znaleźć w miejscowości Ruda (pow. pleszewski) na terenie prywatnej posesji. Prowadzi do niego wytyczona ścieżka, a przy samym głazie znajduje się ławeczka oraz tablica informacyjna.
Pierwszy drogowskaz znajduje się w Fabianowie przy drodze Pleszew-Dobrzyca.
Głaz leży na trasie questu – gry terenowej, którą znajdziesz na stronie regionwielkopolska.pl
Więcej pomników przyrody znajdziesz tutaj
0 Komentarze