Legenda biskupiańska

Domachowo, Biskupizna, folklor wielkopolski, legendy wielkopolskie, ciekawe miejsca w wielkopolsce, legenda biskupiańska

Biskupizna

Biskupizna to najmniejszy w Polsce region folklorystyczny, obejmujący dwanaście wsi położonych wokół Krobi (pow. gostyński). Pochodzenie kilku okolicznych miejscowości tłumaczy ładna legenda. Posłuchajcie…

Dawno temu, w starym zamczysku niedaleko Krobi mieszkał kasztelan, który miał piękną córkę Dobruchnę. Wielu było kandydatów do jej ręki, ale cóż z tego, skoro skąpy ojciec wszystkich przeganiał, w obawie, że będzie musiał wypłacić sowite wiano. Zastanawiali się też młodzieńcy z okolicy jakby tu zdobyć piękną dziewczynę, ale nic nie zdołali wymyślić. Od tego wymyślania, powstała później nazwa osady Wymysłowo.

Niedaleko Gostynia w swoim grodzie mieszkał młody Grabonóg. Pewnego razu gdy dziewczyna spacerowała w ogrodzie dojrzała młodego jeźdźca, który wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się, serca ich zabiły szybciej. Grabonóg wysłał do dziewczyny zaufanego sługę, który wkrótce stał się powiernikiem ich tajemnic.
W tym samym czasie wysłał swaty kasztelan z obcego królestwa, a był to człowiek stary, który cieszył się złą sławą, znany z licznych pijatyk i okrucieństw. Dla ojca Dobruchny okazał się jednak kandydatem idealnym, bo nie dość, że nie chciał od niego wiana, ale sam jeszcze zaproponował znaczącą sumę.

Dobruchna czym prędzej dała znać Grabonogowi, że grozi jej prawdziwe niebezpieczeństwo. Ten przez swojego sługę posłał ukochanej linę i zioła usypiające, które sprytna dziewczyna podała z winem ucztującym gościom. Kiedy wszyscy posnęli, spuściła się na linie z okna, a tam pod murem czekał na rumaku Grabonóg. Rozpoczęła się szaleńcza ucieczka…

Niestety, wśród ucztujących gości był  niejaki Twardowski – czarnoksiężnik i przyjaciel okrutnego pana. Dzięki swojej mocy nie uległ działaniu ziół i jako jedyny ruszył w pogoń. Młodzi długo już uciekali, kiedy zmęczona i wystraszona dziewczyna poprosiła ukochanego
– Grabonogu drogi, czas nam już się doma chować, bo koń zmęczony i ustaje w biegu.
Posłuchał chłopak mądrej rady i schronili się w drewnianym kościółku, który ukazał im się na skraju lasu.  Później to miejsce nazwano Domachowo.

Tym czasem Twardowski nie odczuwający zmęczenia pognał dalej przez las, który wiele lat później wyrąbano, a na jego miejscu powstało Rębowo.
Kręcił się Twardowski po okolicy i nie mógł wypatrzyć uciekinierów, aż w końcu trafił do chatki starej czarownicy. Ta zdradziła sekretną kryjówkę młodych, czym tak rozwścieczyła Twardowskiego, że ten ze złości strącił jej chatkę w piekielne otchłanie. Od tej pory miejsce to nazwano piekliskiem, a miejscowa ludność nie śmiała się tam zbliżać, bo zawsze coś tam pohukiwało i jęczało. Zawsze się komuś jakaś bieda wydarzyła…

Kiedy nastał dzień i młodzi ponownie wsiedli na konia, Twardowski dostrzegł ich z daleka i starał się zatrzymać czarami. Rzucał zaklęcie jedno za drugim, a po każdym z nich przed uciekającymi wyrastało nowe drzewo. Dobruchna ostrzegała tylko Grabonoga krzycząc co chwilę:
– Uważaj, bo drzewo! Uważaj, bo drzewko!
I Grabonóg zręcznie omijał wyrastające przeszkody. A miejscowa ludność od tych okrzyków nazwała te miejsca Bodzewo i Bodzewko.

Z każdą chwilą młodzi coraz bardziej zbliżali się do włości Grabonoga. Wkrótce też na rozstaju dróg dostrzegli starego ojca, który z oddziałem zbrojnych wyjechał naprzeciw synowi. Kiedy Dobruchna zobaczyła zbliżającą się odsiecz, zeskoczyła z konia i zatańczyła z radości. Ojciec Grabonoga, widząc uradowaną dziewczynę, zawołał:
– a cóż to za piękna tanecznica? I z radością przygarną ją do serca jak rodzoną córkę.
A miejsce to nazwano później Tanecznicą.

Od tego miejsca młodzi już bezpiecznie dotarli go Grabonoga, gdzie odbyło się ich huczne wesele, a potem żyli długo i szczęśliwie.

0 Komentarze

Skomentuj artykuł