Konin i okolice. Ciekawe miejsca do zwiedzania nie tylko na weekend
Jedziemy na weekend w okolice Konina. Znajomi patrzą na nas z niedowierzaniem.
Serio?! Przecież tam nie ma nic ciekawego! Krzyczą niemal i kręcą głowami, kiedy dodajemy, że pewnie nie uda nam się wszystkiego zobaczyć 🙂
Choć historia Konina sięga XIII w. , to we współczesnej formie Konin wyrósł na węglu na trzecie miasto Wielkopolski. To o złożach węgla brunatnego w trójkącie Konin – Koło – Turek uczyliśmy się na geografii. A na mapach energetycznych kraju wskazywano elektrownie Pątnów – Adamów – Konin, jako te, które dostarczały blisko połowę energii elektrycznej w kraju.
Faktem jest też, że krajobraz okolic Konina przez te kopalnie został potwornie zdeformowany. W wielu miejscach widać pokopalniane hałdy, tereny lepiej lub gorzej zrekultywowane, drogi które falują wraz z zapadającymi się warstwami ziemi. Ale mimo tego, a może właśnie dlatego, ta okolica jest tak ciekawa, tak inna i unikalna w skali kraju. Mówi się o niej „żyjące krajobrazy”.
A do tego miejsca, które wymienia się w kategorii „naj” – najstarsze, największe, jedyne… Jedziemy to sprawdzić!
Co warto zobaczyć przez jeden dzień w Koninie?
Konin to miasto nad Wartą, położone jednocześnie na Szlaku Wielkiej Pętli Wielkopolski i na Szlaku Piastowskim. Zatrzymują się tu pociągi jadące z Warszawy do Berlina i Poznania, przez Konin przebiega autostrada A2. Konin posiada zabytki sięgające czasów Piastów i walory rekreacyjno-krajoznawcze. Idealne miasto jako baza wypadowa na kilkudniowy pobyt turystyczny. Żeby zmierzyć się z atrakcjami Konina i jego okolic przyjeżdżaliśmy tu kilka razy, a i tak nie zobaczyliśmy wszystkiego.
To co najważniejsze zobaczymy w Koninie w ciągu kilkugodzinnego spaceru po samym centrum miasta. Najczęściej zwiedzanie rozpoczyna się centrum i tam też rozpoczniemy nasz spacer.
Kościół pw. św. Bartłomieja w Koninie
To ładna, gotycka świątynia, dość mocno przebudowana. Pierwsza świątynia pod tym wezwaniem powstała w XIII w. i znajdowała się w zupełnie innym miejscu. Tu, gdzie stoi dzisiaj, wybudowano ją po 1331 r., kiedy Krzyżacy zniszczyli pierwszy kościół. A potem sukcesywnie jej bryła ulegała zmianom przez kolejne przebudowy. Najstarsza część to prezbiterium, w którym widać wyraźnie odcinającą się część wybudowaną jeszcze z kamienia. Na późniejszych, gotyckich ścianach można bez trudu znaleźć wyryte w cegłach napisy składające się z dat i nazwisk. Trudno dziś dociec dlaczego te nazwiska tam umieszczono. Może byli to fundatorzy albo dobrodzieje kościoła?
Obchodząc dookoła świątynię w ścianie kruchty znajdziemy wmurowany bardzo stary kamienny krzyż z piaskowca. Nie ma niestety informacji o jego wieku i pochodzeniu. Wiadomo jedynie, że został wykonany z tego samego piaskowca, co słup koniński. W ścianę kościoła wmurowano go w 1866 r. w czasie dobudowy kruchty, a informuje o tym data umieszczona w ścianie powyżej krzyża.
Wnętrze w zieleniach i błekitach
Kościół farny należy do tych nielicznych, do których można wejść o każdej niemal porze na chwilę modlitwy, ale i po to, aby obejrzeć jego ciekawe wnętrze. A jest wyjątkowe. Po pierwsze rzuca się w oczy niezwykły wystrój; bogate, barwne polichromie, które wypełniają każdy centymetr kwadratowy wnętrza. Ich autorem jest Eligiusz Niewiadomski, ten sam, który przeszedł do historii jako zabójca prezydenta Gabriela Narutowicza. Za swój czyn został skazany na karę śmierci. Ale trzeba przyznać, że dzieło, które po sobie pozostawił jest niezwykłe. Niezależnie od późniejszych czynów polichromię wykonał oryginalnie. Spod jego pędzla wyszło całe prezbiterium, gdzie na ścianie bocznej umieścił wizerunek Chrystusa Króla, a wokół prezbiterium wędruje do niego pochód Słowian.
W tym samym czasie (1904-1910) wymieniono wyposażenie, pozostawiając jedynie barokowe ołtarze boczne. Ołtarz główny w całości wymieniono na neogotycki.
Mijając główne wejście zwróćcie uwagę na antaby (głowy lwów z kołatkami). Choć wyglądają jak nowe, to pochodzą z czasów budowy kościoła (!)
Kaplice i nagrobki
Będąc w kościele warto zajrzeć do kaplicy po prawej stronie. To kaplica Zemełki, wybitnego lekarza i dobrodzieja miasta. Nie mając krewnych, sam zatroszczył się o swój pochówek fundując kaplicę z okazałym nagrobkiem. O Zemełce jeszcze opowiem na rynku, a na razie zapamiętajcie, że spoczywa w konińskiej farze.
W kościele znajdziemy jeszcze dwa renesansowe nagrobki – w prezbiterium Stanisława Przyjemskiego i w kaplicy bocznej Krzysztofa Przyjemskiego.
Wybitni znani i nieznani z kościołem związani
Kościół św. Bartłomieja pojawia się w życiorysach wielu znamienitych postaci. Tu modlił się król Władysław Jagiełło, w czasie swoich wizyt na zamku w Koninie. Tu została ochrzczona Zofia Urbanowska, przedwojenna autorka powieści dla dzieci. Tutaj pozostawił swoje dzieło wspomniany Eligiusz Niewiadomski. Tu wreszcie został ochrzczony Jan P. Kaczmarek – laureat filmowego Oscara, za muzykę do filmu Marzyciel.
Słup koniński
Choć kościół św. Bartłomieja jest cennym, gotyckim zabytkiem, to nie on przyciąga tutaj turystów. Do kościoła zwiedzający wchodzą niejako przy okazji, a głównym celem jest stojący nieopodal słup koniński – najbardziej rozpoznawalny zabytek Konina.
Słup koniński to najstarszy w Polsce i jedyny w Europie Środkowo-Wschodniej kamienny znak drogowy. Wykonano go w XII w. i ustawiono w połowie drogi między Kruszwicą, a Kaliszem, o czym informuje inskrypcja wykuta wokół słupa.
Inskrypcja fundacyjna została wykuta w kamieniu po łacinie, a jej tłumaczenie można przeczytać w wijącycm się ładnie chodniku wokół słupa.
Ratusz w Koninie
Dalej spod kościoła udamy się w okolice ratusza. Ale żeby go zobaczyć, nie musimy maszerować na rynek, gdyż koniński ratusz stoi u zbiegu dwóch ulic. To absolutnie rzadka lokalizacja, tym bardziej, że wpisując się w istniejący układ ulic, otrzymał kształt… trapezu. Stojąc przed budynkiem warto zwrócić uwagę na jego wieżę z przydużym, ale za to wyraźnym zegarem. Nie było go tu od początku. Kiedy w 1819 r. skasowano zakon cystersów w pobliskim Lądzie, wiele klasztornych sprzętów zostało wystawionych na sprzedaż. Wśród nich znalazł się również ten zegar, który po zamontowaniu na ratuszowej wieży odmierza spokojnie godziny w grodzie nad Wartą.
Stojąc pod ratuszem spójrzmy jeszcze na ulice, które go obejmują. To jeden z moich ulubionych widoków w Koninie. Niewysokie kamieniczki ozdobione żeliwnymi balkonami. To charakterystyczna forma dla zabudowy miejskiej zaboru rosyjskiego.
Plac Zamkowy
Przejdźmy teraz jedną z bocznych uliczek w lewo, na pl. Zamkowy. Nie, nie znajdziemy tam zamku, ale to nie oznacza, że w Koninie go nie było. Był, i owszem, murami sięgał do zachodniej pierzei placu, ale nie zachował się do czasów współczesnych. Jak wyglądał jeszcze w XIX w. można zobaczyć na rycinach w Muzeum Okręgowym. Kiedy zadecydowano o jego rozbiórce, cegły wystawiono na sprzedaż i wykorzystano min. na budowę konińskiej synagogi.
Tutaj też stał pierwszy kościół pw. św. Bartłomieja, na co dowód znaleźli archeolodzy doszukując się jego fundamentów i kamiennej posadzki.
Fontanna i Julius Fromm
Na placu Zamkowym jedyną chyba ozdobą jest fontanna, przypominająca nieco rozczłonkowany 😉 słup koniński. To stąd przeniesiono go na plac koło kościoła. Przy fontannie miejscowi przewodnicy opowiadają o pochodzącym z Konina wynalazcy – chemiku Juliusie Frommie, który zapisał się w historii jako wynalazca lateksowej prezerwatywy. No i jak tu chwalić się takim wynalazcą? Ale i przemilczeć nie sposób 😉
Naprawdę nazywał się Izrael Fromm, był synem Barucha i Ryfki – niemieckich Żydów, którzy wraz z ósemką dzieci mieszkali w Koninie. Mieszkali biednie, podobnie jak setki innych rodzin i podobnie jak wielu z nich wyjechali do Berlina w poszukiwaniu lepszego życia. Jako bardzo młody człowiek po śmierci ojca i najstarszego brata musiał zaopiekować się matką i młodszym rodzeństwem, co nie przeszkodziło mu w nawiązaniu bliskich relacji z pewną młodą damą. Relacje były na tyle bliskie, że wkrótce panna okazała się brzemienna, a to z kolei przyspieszyło ich mariaż.
Być może to wydarzenie spowodowało, że Julius, który ukończył kursy chemiczne i w 1914 r. założył nieduży zakład produkcji wyrobów gumowych. Zaczął tam eksperymentować z nowymi technologiami produkcji gumy i w efekcie udało mu się wyprodukować pierwszą lateksową prezerwatywę.
Odpowiedź rynku była natychmiastowa. Największym klientem okazała się pruska armia. Marketing działał na najwyższym poziomie. Każde opakowanie posiadało ulotkę, za pomocą której nieśmiali klienci mogli bez słów przekazać aptekarzowi co chcą kupić. A główne hasło reklamowe Fromma brzmiało: Konkurencja pęka. Doskonały marketing i rozbudowana sieć sprzedaży sprawiły, że już w 1922 r. jego fabryka zatrudniała aż 500 osób.
Julis Fromm był świadkiem tryumfu i klęski swojego przedsiębiorstwa. Po kilku latach pozperity firmy do władzy doszedł Hitler i w 1938 r. naziści zmusili Fromma do sprzedaży fabryki wartej 3 mln marek matce chrzestnej Goeringa za symboliczną sumę 116 tys. marek. Zmarł na atak serca w Londynie w 1945 r.
Synagoga w Koninie
Przy fontannie wspomina się Fromma nie tylko z powodu jego wynalazku, ale również z powodu społeczności, która tą okolicę zamieszkiwała, a była to dzielnica żydowska. W XIX w. kiedy Konin liczył niespełna 5 tys. mieszkańców, połowę stanowiła społeczność wyznania mojżeszowego. Nie dziwi więc, że właśnie tutaj wybudowano synagogę, która wyróżnia się mauretańską architekturą. Obok stała jeszcze szkoła talmudyczna i mykwa. Wszystkie one przetrwały II wojnę światową. Najprędzej rozebrano mykwę, szkołę talmudyczną kilka lat temu, a synagoga… No cóż wiele lat trwało ustalenie prawnych zawiłości dotyczących własności obiektu. Mam nadzieję, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca i wkrótce będzie można oglądać jej ładnie zachowane wnętrze.
Dworek Zofii Urbanowskiej
Jeśli spod synagogi udamy się ulicą Obrońców Westerplatte, to dojdziemy do Urzędu Stanu Cywilnego, który mieści się w ładnie zachowanym dworku, gdzie mieszkała przedwojenna pisarka dla dzieci Zofia Urbanowska. Jej najbardziej znaną powieścią była bajka o przygodach zaczarowanego Gucia, który był ulubionym bohaterem z dzieciństwa Czesława Miłosza.
Promenada nad Wartą
Stąd już tylko kilka kroków do promenady nad Wartą. To jedna z najnowszych inwestycji w mieście i szybko stała się ulubionym miejscem spacerów dla mieszkańców Konina. To tutaj przychodzi się na lody, tu można wypożyczyć miejski rower, tu wreszcie startują miejskie imprezy kajakowe.
Na wysokości mostku przez Wartę w podłożu umieszczono duży klucz, oznaczając w ten sposób miejsce, gdzie kończyło się miasto, gdzie znajdowała się Brama Toruńska. I tą dawną bramą wrócimy do centrum, tym razem na rynek. To tutaj wita nas postawiony „na chwilę” pomnik konia, a właściwie człowieko – konia, bo tors ma ludzki, a głowę końską. Nawiązuje trochę do herbu miasta, a trochę do legendy o założeniu Konina. Miał stać przez chwilę, ale mieszkańcy go polubili, turyści się przy nim fotografują, więc został i spogląda na rynek, na kamienicę Zemełki, która mamy nadzieję, już wkrótce stanie się kolejną wizytówką miasta. Kiedy skończą się remonty, znajdzie tam swoją siedzibę punkt informacji turystycznej.
Jan Zemełka (Zemeliusz)
Nie możemy zakończyć naszej wycieczki pominąwszy tak ważną dla Konina postać jak Jan Zemełka (Zemeliusz). Urodzony w Koninie, w rodzinie, która miała smykałkę do interesów. Ojciec wzbogacił się udzielając pożyczek na procent, dobrze te pieniądze ulokował i mógł wysłać syna na studia do Krakowa, a potem do Padwy. Już jako lekarz z papierami wrócił, ale osiadł nie w Koninie, lecz w Kaliszu, gdzie przez wiele lat pełnił funkcje burmistrza, wójta i radnego, a w międzyczasie zgodnie ze swoją profesją leczył ludzi. W czasie jednej z licznych w tamtych czasach epidemii, zaopiekował się kasą miejską i … zniknął. Tak przynajmniej piszą w źródłach. Powrócił do Konina i tu zmarł bezdzietnie. Wcześniej jednak zdołał ufundować kaplicę przy kościele św. Bartłomieja, gdzie do dzisiaj znajduje się jego nagrobek. Bardzo wdzięcznie się go wspomina w Koninie ze względu na hojne fundacje, które dla miasta uczynił, zabezpieczając finansowo szpitale w Koninie i w Kole. Zadbał o wykształcenie zdolnej młodzieży, która mogła wyruszyć na studia do Krakowa dzięki fundacji Zemełki.
Inne atrakcje w Koninie
To nie wszystkie atrakcje w Koninie. Można jeszcze odwiedzić klasztor franciszkanów, czy ewangelicki kościół Świętego Ducha. Na spacer doskonale nadaje się ładny Park im. Fryderyka Chopina z małym ogrodem zoologicznym.
Stary most w Koninie
Kiedy będziecie przejeżdżali przez Konin zapewne traficie na żelazny most wybudowany w 1934 r. nad kanałem ulgi. Zastąpił stary, drewniany i mocno już wysłużony most, który ostatecznie poległ w starciu z dużą krą. Kto był w Toruniu, ten zapewne dostrzeże duże podobieństwo z tamtejszą konstrukcją. I bardzo słusznie, bo obie pochodzą z rozbiórki tego samego mostu w Opaleniu nad Wisłą. W całości miał on ponad kilometr długości. Po zakończeniu I wojny światowej ogromny most, wybudowany jeszcze przez Prusy, znalazł się po stronie polskiej i prowadził w zasadzie do nikąd, bo Polska kończyła się zaledwie kilka kilometrów dalej. Dlatego w związku z dużymi brakami inwestycyjnymi podjęto decyzję o rozbiórce mostu i przeniesieniu go w inne miejsca. Tak się złożyło, że większa część trafiła do Torunia, a mniejsza do Konina. W obu wypadkach mosty otrzymały imię marszałka J. Piłsudskiego.
Konin – Gosławice
Dosłownie za rogatkami Konina, choć formalnie w granicach miasta atrakcjami kuszą Gosławice. Jeszcze do niedawna była to przemysłowa dzielnica Konina, tu mieściła się dyrekcja kopalni, tu znajdowało się wiele zakładów przemysłowych, w których znajdowały zatrudnienie kobiety – żony górników.
Muzeum Okręgowe w Koninie
Tutaj w gotyckim zamku (mocno przebudowanym) ma swoją siedzibę Muzeum Okręgowe z bardzo bogatą ekspozycją. To jedno z najciekawszych muzeów w Wielkopolsce, gdzie ekspozycja historyczna to zaledwie ułamek wszystkiego, co można tu zobaczyć. Podzielono ją na kilka części. W zamku znajduje się wystawa o historii miasta, z piękną wystawą lamp naftowych i biżuterii. W spichlerzu wystawa poświęcona kopalni oraz spektakularnemu odkryciu szkieletu słonia leśnego. Jest też mały skansen z dwoma wiatrakami i wiejskim chatami oraz XIX-wieczny dworek. Trzy z tych ekspozycji można zwiedzić przy pomocy bezobsługowych i bezpłatnych (tzn. za udział w grze nie trzeba dodatkowo płacić) gier terenowych z serii Wielkopolskie Questy.
Najwięcej emocji budzi słoń leśny, którego szkielet wydobyto w 1984 r. w czasie eksploracji kopalni Jóźwin. Koło czerpakowe zawadziło o czaszkę nieznanego jeszcze wtedy prehistorycznego zwierzęcia i zatrzymało się. W ten sposób produkcja węgla stanęła, a na odkrywkę wkroczyła ekipa archeologów, która drobiazgowo zbierała i dokumentowała niezwykłe znalezisko. Przebadany szkielet okazał się niezwykłym rarytasem. Rzadko bowiem trafia się tak doskonale zachowany i tak kompletny szkielet słonia leśnego. Już same wymiary robią wrażenie – 4 m wysokości w kłębie (!). Jak wyglądał słoń – można zobaczyć na modelu w skali 1:1 w jednej z muzealnych sal. Więcej o leśnym słoniu przeczytacie w oddzielnym artykule.
Kościół pw. św. Andrzeja w Koninie – Gosławicach
Naprzeciwko zamku stoi gotycki kościół, do którego obowiązkowo należy zajrzeć, a to ze względu na bardzo rzadkie i bardzo widowiskowe sklepienie palmowe, które wspiera się na jednym, stojącym pośrodku filarze. Wyposażenie jest już neogotyckie, ale za to zachowały się zworniki z herbami XV-wiecznego rycerstwa – to największy taki zbiór w Polsce.
Jeśli będziecie „kręcili się” w okolicach Konina przez cały dzień i uda Wam się zajrzeć tu o zmierzchu (jest to o tyle łatwe, że muzeum w niedziele jest otwarte w godzinach popołudniowych), to przygotujcie się na niezwykle efektowny widok elektrowni. Podświetlona wieczorem odbija się w toni jeziora i z dymiącymi kominami zyskała sobie miano „Titanica”. Mnie się nie udało trafić na wieczorny widok, ale i za dnia wygląda ładnie 🙂
Konińskie sakralnie
To co wyróżnia okolice Konina, to różnorodność dziedzictwa religijnego. Nie ma tu już Żydów, ewangelików było niewielu, nie znajdziemy więc w krajobrazie miasteczek charakterystycznej neogotyckiej wieży poewangelickiego zboru. Ale tu, na tym stosunkowo niewielkim obszarze znalazły się obiekty o unikalnej, bardzo odległej historii, sięgającej nawet początków chrześcijaństwa w Polsce. Niektóre z nich do dzisiaj są znane jako sanktuaria o lokalnym czy ponadlokalnym zasięgu.
Kazimierz Biskupi
Cofając się w czasie aż do roku 1003 trafimy na historię Pięciu Braci Męczenników, których zamordowano w poszukiwaniu skarbu ofiarowanego im przez samego Bolesława Chrobrego. Na bazie tej historii rozwinął się kult Pięciu Braci w Kazimierzu Biskupim, gdzie dzisiaj znajdziecie romański kościół św. Marcina z relikwiami świętych braci. Po drugiej stronie miasteczka stoi ładny klasztor, w którym mają swoją siedzibę Misjonarze Świętej Rodziny, a którego początki sięgają przełomu XV i XVI w., kiedy Jan Lubrański w miejscu eremu św. Jana ufundował klasztor franciszkanów .
Warto tu zajrzeć na urokliwy dziedziniec, do kaplicy i Muzeum Misyjnego. W kaplicy zwróćcie koniecznie uwagę na płytę przedstawiającą Ukrzyżowanego, który ma dwie lewe nogi 🙂 Tu również znajdziecie relikwiarz Pięciu Braci Męczenników.
Pomiędzy kościołami kilka lat temu teren ładnie zagospodarowano, wytyczono alejki, zbudowano mały amfiteatr. Obecnie (2023) trwają prace przy rozbudowie parku. Trzymamy kciuki za szybkie ukończenie prac.
Ale to nie koniec ciekawych miejsc w Kazimierzu. Na rynku znajdziecie sporych rozmiarów pomnik i niepozorny kamień z wykutym napisem Patkul 1707. To pamiątka makabrycznej egzekucji, jakiej Szwedzi dokonali na kurlandzkim żołnierzu za zdradę. Szczegółowo historię Patkula opisuję w oddzielnym artykule.
Kawałek dalej, po drugiej stronie budynku straży pożarnej znajduje się jeszcze jeden mały rynek, na środku którego przysiadł młody szewczyk, który pracowicie reperuje buty. To ponoć pamiątka po szewcach, z których w przeszłości słynęło miasto.
Jeśli chcecie w ciekawy sposób zwiedzić Kazimierz Biskupi, koniecznie zaopatrzcie się w quest – ulotkę gry terenowej, która niczym wytrawny przewodnik poprowadzi Was do najciekawszych miejsc i opowie niezwykłe historie. A na końcu trasy dotrzecie do miejsca, gdzie została ukryta skrzynia skarbów z fajną pieczątką. Ulotkę z tekstem gry można samodzielnie wydrukować ze strony internetowej. I przygotujcie się na 1,5-2 godzinny spacer.
Z historią Pięciu Braci Męczenników jest związane jeszcze jedno miejsce – oddalony o kilka kilometrów Bieniszew z pustelnią kamedułów.
Pustelnia w Bieniszewie
To niezwykłe miejsce w skali kraju, gdyż klasztorów kamedułów mamy w Polsce tylko dwa: w Krakowie na Bielanach i tu w Bieniszewie. Klasztor w Bieniszewie znajduje się na wzniesieniu, ze wszystkich stron otoczony lasami, kameduli prowadzą tu pustelniczy tryb życia nie kontaktując się ze światem zewnętrznym i prawie nie rozmawiając ze sobą. W przeciwieństwie do klasztoru na Bielanach, tutaj wszyscy wierni mogą wejść na teren zgromadzenia w niedzielę, na mszę św. o godz. 10.30. Więcej o klasztorze w Bieniszewie przeczytacie w oddzielnym artykule. Bieniszew to również miejsce, gdzie można wybrać się na spacer w pięknych okolicznościach przyrody po przebiegających tu ścieżkach edukacyjnych.
Sanktuarium w Licheniu
Jeśli jesteśmy przy tematach religijnych, to warto tu wspomnieć o niezwykłym sanktuarium, które znajduje się kilkanaście kilometrów od Konina. Mowa tu o Licheniu z największą w Polsce bazyliką i liczbą pielgrzymów sięgającą 1,5 mln rocznie.
Z chwilą wybudowania bazyliki w Licheniu, tutaj od razu trafiło kilka ogólnopolskich rekordów:
największy kościół w Polsce
największy dzwon
największe organy
największa liczba pielgrzymów
i pewnie jeszcze kilka innych naj by się znalazło 😉
Kultem wiernych jest tu otoczony maleńki obraz Matki Bożej Liecheńskiej z Białym Orłem na piersi. Od chwili rozpoczęcia budowy bazyliki sanktuarium budzi wiele sprzecznych emocji i kontrowersji. Niezależnie od poglądów zdecydowanie warto to miejsce odwiedzić, aby wyrobić sobie własne zdanie.
Więcej o sanktuarium w Licheniu przeczytacie w oddzielnym artykule.
Sanktuarium w Skulsku
Nie można też pominąć zupełnie innego sanktuarium – Matki Bożej Bolesnej w Skulsku. Niezwykłej urody Pieta przyciąga tu wiernych, a w szczególny sposób ukochali to miejsce przedstawiciele służb mundurowych. I tutaj początki kultu sięgają czasów pierwszych Piastów. Legenda mówi o wojownikach Bolesława Chrobrego. Również i Skulsk można zwiedzać z wykorzystaniem questu. Trasa jest co prawda baaardzo długa i na spacer z młodszymi dziećmi niespecjalnie się nadaje (no chyba, że na hulajnodze), ale za to przebiega wzdłuż jeziora z fajną plażą.
Żychlin
Ostatnim miejscem związanym z obiektami religijnymi jest Żychlin nieopodal Konina. Nie ma tu żadnego sanktuarium, ale znajdziecie za to najdłużej, nieprzerwanie działającą parafię kościoła ewangelicko-reformowanego w Polsce. Na zapleczu plebanii jest ciekawe lapidarium rzeźby nagrobnej, a w pobliskim lesie jeden z najdłużej działających cmentarzy ewangelickich. Jeśli do tego dołożymy pałac (co prawda nie można go zwiedzać) z pomnikiem młodego Fryderyka Chopina, który bawił tu przez trzy dni na hucznym weselu, to robi się naprawdę ciekawie. I tutaj miejscowość można zwiedzić z questem, z nim również bez problemu dotrzecie na wspomniany cmentarz ewangelicki.
Ulotkę z tekstem gry można samodzielnie wydrukować ze strony regionwielkopolska.pl
Ślesin
Mniej więcej w połowie drogi między Koninem, a Poznaniem przebiegała granica między zaborem pruskim i rosyjskim. I jak to w takich sytuacjach bywa, na terenach przygranicznych kwitł nielegalny handel, dzięki któremu miejscowa ludność całkiem nieźle się bogaciła. Legendą obrósł handel gęsiami, które wielotysięcznymi stadami przepędzano przez granicę, nie zawsze legalnie. W tym procederze przodowały dwie miejscowości: Skulsk i Ślesin. I właśnie do tej tradycji w promocji lokalnego dziedzictwa nawiązuje Ślesin. Na środku rynku stoi fontanna z gąską, a obok agaciarz, trzymający pod pachą utuczoną gąskę. Dodatkowo w promocji miejscowości nawiązano do funkcjonującej tu przed wiekiem kminy ochweśnickiej, czyli swego rodzaju gwary – slangu, którą posługiwali się obraźnicy, czyli handlarze świętymi obrazami, które na tym terenie były masowo wytwarzane. Wędrowali z nim setki kilometrów, zwłaszcza na teren Rosji, gdzie z powodzeniem je sprzedawali. A slang ten pozwalał na porozumiewanie się między sobą bez obawy, że kontrahent zrozumie o czym mowa. Do tego właśnie nawiązują fajne drogowskazy w Ślesinie, które kierują do wybranych obiektów zarówno w j. polskim jak i w kminie ochweśnickiej. Ale to nie z obraźników i agaciarzy jest najbardziej znany Ślesin, ale z łuku Napoleona! Został on zbudowany przez mieszkańców, aby uczcić wielkiego wodza, ale niestety ten nie miał okazji go zobaczyć. Udając się na wschód, pojechał inną drogą, a wracając po klęsce nie miał ochoty świętować. Dziś łuk jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych atrakcji Ślesina.
Ślesin to miasteczko, które stało się dużym ośrodkiem wypoczynkowym z ładną plażą i licznymi atrakcjami nie tylko wodnymi. Można tu popływać na różnego rodzaju sprzętach wodnych, ale można też wybrać się na rejs nieśmiertelnym statkiem Pawełek. Jeśli do tego dołożymy wiele kilometrów ścieżek rowerowych, Ślesin okaże się ciekawą miejscówką na wakacje, albo przynajmniej na letni weekend.
Kleczew
Jeśli chcielibyście obejrzeć efekty kopalnianej przeszłości okolic Konina, to musicie wybrać się w okolice Kleczewa. W czasach najintensywniejszego wydobycia węgla Kleczew był jak wyspa, ze wszystkich stron otoczony odkrywkami, a dojechać tu można było tylko jedną drogą. Z biegiem czasu odkrywki zasypano, a tereny pokopalniane poddano rekultywacji. Dzisiaj o przemysłowej przeszłości miasteczka przypomina pomnik – koparka, która stanęła przy jednym z rond, a która pracowała przy wydobyciu węgla przez 45 lat!. Więcej o koparce z Kleczewa przeczytacie w oddzielnym artykule.
Poruszając się drogami w okolicy Kleczewa zachowajcie dużą ostrożność. Tereny po zasypaniu odkrywek cały czas „pracują” i nierównomiernie osiadają, powodując groźne falowanie dróg. Za chwilę nieuwagi można zapłacić wypadnięciem z trasy. Niemniej warto się tędy przejechać i zobaczyć na własne oczy ogrom zasypywanych już odkrywek. W kilku miejscach jeszcze widać taśmociągi i infrastrukturę kopalnianą. Jeśli chcecie to zobaczyć, to trzeba się pospieszyć, bo odkrywka została już zamknięta i sukcesywnie będzie zasypywana.
Warto tu jeszcze zajrzeć do gotyckiego kościoła z pięknym sklepieniem, który został tu wybudowany w połowie XV wieku. Kto lubi murale, ten na ścianie straży pożarnej znajdzie widok oddziału powstańczego z okresu Powstania Styczniowego 1863 r.
Jeśli jesteśmy przy atrakcjach związanych z przemysłem w okolicach Konina, to z pewnością należy wymienić
Jezioro Turkusowe
Choć kolorem zachwyca (przy słonecznej pogodzie) i na zdjęciach przypomina piękne plaże z antypodów, to zdecydowanie nie nadaje się do kąpieli. Jezioro jest efektem działalności przemysłowej człowieka. Piękny kolor wody powstał w wyniku składowania tutaj odpadów z pobliskiej elektrowni. Teren jeziora jest ogrodzony i zamknięty dla zwiedzających. Jednak jak to zwykle bywa, ciekawscy turyści znajdują dziury w płocie, którymi przechodzą na teren przemysłowy. Brzeg jeziora jest mocno grząski i wystarczy chwila nieuwagi, aby w najlepszym razie stracić obuwie, które wsysa jezioro. Gorzej, jeśli ktoś zaryzykuje wejście do wody. Kończy się wtedy na rozpaczliwym telefonie do służb ratunkowych, które z wielkim mozołem wyciągają śmiałka z jeziora. Internet jest pełen filmów z takich akcji – ku przestrodze.
Antoni Szulczyński – malarz z Wielkopolski
Miłośników sztuki zainteresuje zapewne Wilczyn, miejscowość, w której urodził się i żył artysta malarz Antoni Szulczyński, stawiany na równi m.in. z Mehofferem. Niestety nieszczęśliwy splot okoliczności sprawił, że w młodości stracił władzę w nogach, co mocno wpłynęło na jego dalsze życie. Jego obrazy i polichromie znajdziecie w okolicznych kościołach m.in. w Wilczynie w farze i w drewnianym kościele św. Tekli oraz w sanktuarium w Skulsku. Sam Wilczyn to nieduże miasteczko, z fajnym ośrodkiem nad jeziorem i strzeżoną plażą.
Warzymowo
Największym naszym zaskoczeniem w podróżowaniu po okolicach Konina było Warzymowo. Maleńka miejscowość, w której po środku niczego, tuż nad kanałem Warta – Gopło stoi późnogotycki kościół. Aby zajrzeć do niego, trzeba utrafić na odprawianą tu o jednej godzinie mszę św. bo to kościół filialny.
Do tego jak chce legenda, to stąd pochodził Piast Kołodziej, a z sąsiedniej wioski Rzepicha.
A jeśli już zajrzycie do Warzymowa, to koniecznie zatrzymajcie się w pobliskim Lisewie, gdzie zobaczycie nieduży, ale urokliwy pałacyk. Widać tu różnicę w architekturze pałacowej między zaborem pruskim, a rosyjskim 😉 Warto tu zatrzymać się na coś smacznego, bo i smacznie i niedrogo. Nam bardzo smakowały miejscowe pierogi 🙂
Wieże widokowe w okolicach Konina
W kanonie atrakcji krajoznawczych na najwyższych miejscach plasują się punkty i wieże widokowe, a te w okolicach Konina są imponujące.
Wieża widokowa w Licheniu
Punkt widokowy znajduje się na wieży przy bazylice, ulokowany na wysokości 31 piętra i drugi dwa piętra wyżej. Aby zobaczyć przepiękną panoramę można wejść pieszo lub wjechać windą. Oba warianty są płatne, ale widok zdecydowanie wart tych kilku złotych.
Wieża widokowa Paprotnia
To kolejna wybudowana w ostatnich latach wieża, skąd widać między innymi Konin i bazylikę w Licheniu (ale ją widać z wielu innych miejsc)
Wieża widokowa Złota Góra
To jedna z wież specjalnie wybudowanych dla podziwiania pięknego widoku na najwyższym wzniesieniu w okolicach Konina. W pobliże można podjechać samochodem. A od parkingu do wieży prowadzi ładna ścieżka edukacyjna.
Skansen Mrówki
To takie miejsce, którego na konkretny cel wyprawy nie mogłabym polecić, ale jeśli będziecie w okolicy Wilczyna, to jak najbardziej. W tym miejscu, na półwyspie Jeziora Kowanckiego w XIII w. wybudowano niedużą fortalicję. Na wysokim 7 – metrowym kopcu, otoczonym palisadą i fosą wybudowano drewnianą siedzibę pewnego rodu. Nie wiadomo kogo, ale z całą pewnością jego mieszkańcy musieli tutaj czuć się bezpiecznie. Gródek był zamieszkany do połowy XIV w., a potem jego mieszkańcy się wyprowadzili. Najprawdopodobniej na skutek spalenia fortalicji.
Dzisiaj znajduje się tu rekonstrukcja gródka, która wygląda nader tajemniczo.
Godziny otwarcia i ceny biletów znajdziecie na stronie internetowej
I to byłoby na tyle… Długaśny wyszedł ten artykuł, ale i atrakcji w okolicy, jak widać mnóstwo 🙂 Dedykuję go tym wszystkim, którzy spoglądali na nas z niedowierzaniem kiwając głowami i mówili, że w Koninie nie ma nic ciekawego 😉
Bardzo dziękuję za poświęcony czas i pasjonującą opowieść Andrzejowi Łąckiemu – niestrudzonemu przewodnikowi po Ziemi Konińskiej.
A jeśli interesują Was inne atrakcje Wielkopolski i ciekawe miejsca na wycieczkę, to zapraszam do lektury specjalnego artykułu.
0 Komentarze