Stare Zoo w Poznaniu. Mały Cohn, słoń który tańczył

Słoń w zoo

Urodził się w 1899 lub 1900 r. nie wiadomo gdzie i nie wiadomo czy zakosztował wolności. Jako kilkulatek trafił do cyrku. Odznaczał się doskonałą pamięcią, ale naturę miał niepokorną. Łatwo uczył się sztuczek, ale jeśli ktoś wyrządził mu krzywdę, w najmniej oczekiwanym momencie potrafił się odwzajemnić. I właśnie z tego powodu został sprzedany z jednego cyrku do drugiego. Małego Cohna kupił Sarrasani, pochodzący spod Nowego Tomyśla treser cyrkowych zwierząt. Zaczynał jako Hans Stosch, który od najmłodszych lat odznaczał się wielkim talentem do układania zwierząt. Tym razem był również przekonany, że uda mu się poskromić niesfornego słonia.

Bicie, bicie i jeszcze raz bicie

Na początek na arenie cyrkowej wkopano w ziemię cztery pale. Do każdego z nich grubym łańcuchem przywiązano po jednej nodze słonia, a następnie tak skrępowane i bezbronne zwierzę szesnastu ludzi zaczęło okładać drewnianymi pałkami. Mały Cohn początkowo próbował wyrwać się swoim oprawcom. Ryczał przeraźliwie, aż w końcu zrezygnowany, złamany, porykiwał z cicha, a z oczu jego kapały łzy. Po trzech godzinach kaźni oprawcy uznali, że słoń zrozumiał kto tu jest panem i odprowadzili go do zagrody. Tam stał jeszcze dobę bez wody, bez jedzenia, aby do końca skruszał.

Mały Cohn doskonale zrozumiał, czego się od niego oczekuje i posłusznie zaczął wykonywać polecenia tresera i dozorcy. Publiczność była zachwycona, do kasy ustawiały się kolejki, a każdy kolejny występ cyrku pomnażał dochody jego właściciela.

Cyrk w Poznaniu

Traf chciał, że po kilku latach, w 1913 r. Cyrk Sarrasani kolejny raz zawitał do Poznania. Namiot i całe cyrkowe miasteczko rozstawiono na pl. Liwoniusza (w miejscu, gdzie do niedawna znajdował się Dworzec Autobusowy). Obecność cyrku w mieście obwieszczały plakaty i trwająca kilka godzin parada. Chętnych nie brakowało, bo przyjazd cyrku był w tamtych czasach jedyną okazją aby zobaczyć na żywo dzikie zwierzęta czy mieszkańców egzotycznych krajów. A Sarrasani miał się czym pochwalić. W jego trupie byli, Eskimosi, Arabowie, Murzyni, Indianie z Ameryki Północnej z prawdziwym miasteczkiem z Dzikiego Zachodu. I do tego wszyscy w egzotycznych strojach.
Tak, przyjazd cyrku był wielkim wydarzeniem!

Coś poszło nie tak

Do dzisiaj nie wiadomo co poszło nie tak. Nie wykonał sztuczki jak trzeba, a może trafił na zły dzień dozorcy. Został skarcony i wtedy przypomniał sobie swoją dawną krzywdę. Tuż przed przedstawieniem chwycił dozorcę trąbą i rzucił go o ścianę, za co został ukarany szpicrutą i ostrym słowem. Zaraz potem zapowiedziano kolejny występ i Mały Cohn razem z pozostałymi słoniami wyszedł na arenę, gdzie pokaz poprowadził sam Sarrasani. Występ poszedł gładko, bez najmniejszego potknięcia, publiczność była zachwycona. Ale później w zagrodzie Cohn wziął odwet i bez ostrzeżenia zaatakował dozorcę, wykonując gwałtowny zwrot głowy. Ten jednak wykazał się refleksem i schował się za stojącą obok słonicą, która przyjęła na siebie cios Cohna, który mocno ją ranił.

Ucieczka

Tego Sarrasani nie mógł już tolerować. Trzeba było znów nauczyć słonia porządku. Rozkazał kolejny raz wbić w ziemię cztery słupy… Słoń ma doskonałą pamięć, więc wiedział już co za chwilę się stanie. Nie czekając na rozwój sytuacji, wyrwał się z pęt i uciekł z cyrkowego miasteczka, tratując wszystko co napotkał na drodze. W pogoń wyruszył również Sarrasani, oddając do słonia strzały z rewolweru i raniąc go w tętnicę za lewym uchem. Wtedy Cohn uspokoił się, zawrócił i spokojnie wrócił do cyrkowej zagrody. Chciał umrzeć wśród stada…
Do rannych słoni zawezwano weterynarza z poznańskiego ZOO. W międzyczasie Cohn zbierał trąbą wilgotną ziemię i przykładał ją do rany, starając się w ten sposób zatamować krwawienie. Widząc to weterynarz oczyścił ranę i kazał postawić w wiadrze zaparzone otręby pszenne, które słoń przykładając do rany, skutecznie zatamował krwotok. Ciągle jednak nie był bezpieczny, bo Sarrasani wydał już na niego wyrok śmierci.

Ratunek przyszedł z ZOO

Los chciał jednak inaczej. Za radą lekarza zaproponowano zakup słonia poznańskiemu ZOO za stosunkowo niewielką sumę 3000 marek. Propozycja zadowoliła wszystkich. Cyrk pozbył się kłopotu, a ZOO zyskało nową atrakcję. W trakcie przejścia do zoologu bardzo przydatna okazała się sztuczka, której Mały Cohn nauczył się w cyrku. Okazało się, że brama do ZOO jest mała, a słoń wyjątkowo duży. Wtedy słoń na komendę przeczołgał się pod bramą i bezpiecznie trafił do zagrody.
Tam w spokoju dożył swoich dni. Zaprzyjaźnił się z mieszkającą już w ZOO słonicą Dorą, z którą stanowili zgrany duet.
Kiedy poznańskie dzienniki podały w 1924 r. wiadomość, że Mały Cohn zakończył swój żywot, miasto niemalże pogrążyło się w żałobie. Jako przyczynę śmierci podano zgorzel nogi (powstałą w następstwie postrzałów), zapalenie płuc i zaburzenia krążenia. Podano również wiek słonia – 71 lat. Wg współczesnych danych Mały Cohn przeżył 24 lata, a więc jak na słonia, był stosunkowo młody. Zdecydowanie jednak był największym słoniem indyjskim żyjącym w niewoli, osiągając masę 4000 kg.

 

poznań jeżyce stare zoo, atrakcje dla dzieci

poznań stare zoo, atrakcje dla dzieci

To nie koniec historii

Z chwilą jego śmierci nie skończyła się jego historia, bowiem w wyniku błyskawicznej reakcji prof. Stefana Różyckiego pozyskano ciało słonia do celów naukowych. Zwłoki podzielono na cztery części i na wozach przewieziono do Collegium Marcinkowskiego na Wildę, gdzie mieściła się anatomiczna placówka badawcza. Wypreparowania ogromnego szkieletu podjął się Michał Wlizło, który z wyjątkową zręcznością potrafił składać różne kośćce.
Prezentacja szkieletu miała miejsce dopiero w 1934 r. kiedy ustawiono go w nowo oddanym do użytku gmachu Collegium Anatomicum, gdzie stanowił niemałą atrakcję. Szkielet przetrwał całą wojnę i dopiero w maju 1944 r. został zniszczony w czasie nalotu alianckiego.

Inne słonie w ZOO

Mały Cohn choć był największym słoniem w poznańskim ZOO, nie był jedynym. Najdłużej żyjącym słoniem w Poznaniu była słonica Kinga. Dziś w tym miejscu pozostały jedynie zabudowania pamiętające jeszcze czasy Małego Cohna.  I choć na dawnych wybiegach i w kilku pawilonach mieszka niewielka liczba zwierząt, to samo stare ZOO pełni dziś bardziej funkcję niewielkiego parku w centrum miasta niż ogrodu zoologicznego.

Stara słoniarnia. To tutaj mieszkała słynna słonica Kinga

poznań stare zoo, miejsce dla dzieci, atrakcja w poznaniu

Wstęp do Starego ZOO jest wolny, a godziny dostępności i znajdziecie na stronie internetowej.

Jeśli zaciekawiły Was inne ciekawe miejsca w Poznaniu, zapraszam do lektury oddzielnego artykułu.

2 Komentarze
  • Anna

    Odpowiedz

    Bzdura, w starym Zoo nadal są zwierzęta!

    • Aleksandra Warczyńska

      No chyba faktycznie zastosowałam zbyt duży skrót myślowy. W starym ZOO są trzy pawilony ze zwierzętami i kilka wybiegów, ale chodzi się tam bardziej jak do parku, aniżeli do ZOO.

Skomentuj artykuł